Postanowienia noworoczne – jak je zrealizować? (Skuteczne osiąganie celu)

Zbliża się koniec roku.

Dla mnie jest to czas podsumowań i chyba jedyny taki w roku, w którym obracam się za siebie i myślę co udało się zrealizować i co mogło pójść zdecydowanie lepiej.

Jest to moment, w którym dokonuje „zapisania stanu teraźniejszego„. Biorę kartę papieru i wypisuję wszystko o moim życiu w kontekście: zawodowym, relacyjnym, emocjonalnym, finansowym, rozrywkowym i każdym o jakim mogę pomyśleć.
Następnie biorę mój zapis z roku poprzedniego i porównuję. Już tak proste coroczne ćwiczenie może naprawdę w wielkim stopniu pokazać ile przez ten rok zrobiliśmy.
Warto to robić. Polecam kochani!

Jest to również moment „postanowień noworocznych”, a co za tym idzie, masowego wykupywania karnetów na siłownię, treningi personalne i wiele, wiele innych.

No właśnie. Czy to ma sens? Ma! W takim razie dlaczego najczęściej rezygnujemy z naszego postanowienia już w lutym?
Problem leży nieco głębiej.

Ludzie, którzy trwają w swoich postanowieniach mają wiedzę na ten temat. Co to oznacza? Oznacza to, że znają odpowiednie narzędzia mentalne, strategie i proces, który codziennie zagwarantuje im osiągnięcie ich celu.

Przekażę Ci teraz kilka bardzo prostych i skutecznych technik, które u podstaw mogą Ci pomóc. By zapewnić Ci realizację Twojego celu, będziemy musieli pójść krok dalej, ale nie martw się – też Cię przez to przeprowadzę. 🙂

footprints in snow.jpg

1. Wyznacz cel długoterminowy

Wyobraź sobie, że osiąganie jakiegokolwiek celu w życiu można porównać do alpinistycznej wyprawy na szczyt. Zanim zaczniesz się przygotowywać, dobierać sprzęt, kompletować zespół i ustalać strategię, musisz ustalić, gdzie tak naprawdę chcesz dojść!
Zrobimy to samo! Weź kartkę papieru i długopis. Następnie zbuduj swoją wizję idealnego życia za minimum 10 lat. Podziel ją na: relacje, związek, rodzina, praca, zarobki, rozrywka i wszystko to, co jest dla Ciebie ważne.
Sporządź taką wizję idealnego życia i czytaj ją przynajmniej raz dziennie (rano), a najlepiej dwa razy dziennie (rano i wieczorem). Dopracowuj ją z czasem, dopisuj, kreśl, baw się tym. Już tak proste ćwiczenie stworzyło Ci życiowy kompas, dzięki któremu będziesz w stanie definiować małe, codzienne kroki, które musisz podjąć, by swój szczyt osiągnąć.

2. Wyznacz cel krótkoterminowy

Skoro już wiesz na jaki szczyt chcesz się wspiąć, czas wyznaczyć sobie mniejsze odcinki do pokonania. Przyznasz przecież, że nie jest to motywujące, że Twój efekt zobaczysz dopiero po minimum 10 latach, prawda? No właśnie. Cele krótkoterminowe (posługując się metaforą alpinistów) to Twoje osady. Podziel sobie swoją drogę. Cele krótkoterminowe najlepiej wyznaczać co 6 miesięcy. Co pół roku rób sobie podsumowanie. Musisz również wyznaczyć sobie półroczny cel. Dodatkowo wyznacz sobie nagrodę, gdy go osiągniesz.
Widzisz? Teraz Twój cel jest bliżej niż myślisz! Co 6 miesięcy poczujesz, że idziesz w dobrym kierunku!
Skoro Twoja trasa jest zaplanowana, czas wykonać kolejny krok. Dosłownie.

3. Wyznacz cel codzienny

Zdobycie szczytu to codzienne wykonanie określonej liczby małych kroków w odpowiednim kierunku. Tak samo jest w życiu. Twoim zadaniem jest wyznaczyć sobie codzienne nawyki, te małe, możliwe i osiągalne do wykonania kroki, które powtarzane przez prawie niemożliwie długi okres czasu, doprowadzą Cię do Twojego celu.
VOILA! Właśnie przekazałem Ci moją technikę Odwrotnego Projektowania.

Jest to zaledwie skrawek wiedzy na temat skutecznego osiągania celu i ta wiedza, oczywiście, będzie dla Ciebie pomocna, jednak nie do końca zagwarantuje Ci realizację swojego celu.

Co jeżeli nie mam celu w życiu? Gdzie go szukać?
Co jeżeli cel, który sobie wyznaczasz nie jest dla Ciebie?
Co zrobić, jeśli otoczenie mnie nie wspiera?
Jakie cele sprawią, że staniesz się nieszczęśliwy?
Jakie techniki zagwarantują realizację mojego celu?

Nie martw się.
Stworzyłem dla Ciebie szkolenie, które krok po kroku przeprowadzi Cię przez wszystkie te pytania i zagwarantuje realizację Twojego celu.
Skąd ta pewność? Zrealizowałem ich dziesiątki w przeciągu ostatnich 2 lat i to właśnie dzięki tej wiedzy, wciąż wyprzedzam wszystkich wokół siebie, ale przede wszystkim – jestem szczęśliwy!

Człowiek do szczęścia potrzebuje rozwoju. Nie chodzi o to, by siedzieć na szczycie, a o to, by schodząc z niego, znać kolejny, na który masz zamiar się wspiąć.

O tym też będzie na szkoleniu online „Skuteczne osiąganie celu”:
>> Szkolenie online Skuteczne Osiąganie Celu <<

Darmowe szkolenie „Fundamenty Sukcesu”, które też Ci pomoże odbierzesz tutaj:
>> Darmowe szkolenie Fundamenty Sukcesu <<

Mam nadzieję, że pomogłem!
Życzę Wam spełnionych postanowień noworocznych! 🙂

k.
*******************
Moja Platforma Szkoleniowa Online: www.vod.kamilbelz.com
Instagram: www.instagram.com/kamilbelz
Facebook: www.facebook.com/belzkamil

 

Jak się „dostrzega” szczęście?

Szczęście to cel każdego z nas. Czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, to właśnie tego szukamy wszyscy. Często uosabiamy je – szukamy go w partnerach, rodzinie czy przyjaciołach. Często zdarza nam się je uprzedmiotowić – nowe ubrania, samochody, biżuteria. Szczęście natomiast nie jest ani ludzkie, ani przedmiotowe. Szczęście jest stanem emocjonalnym, także nie przyjmuje żadnej formy. Jest zależne od nas, a nawet jest w nas, tylko nie zawsze potrafimy je odnaleźć.

gggggg

Czym jest szczęście? Odpowiedź na to pytanie przez wiele miesięcy nie dawała mi zasnąć w spokoju. Niby miałem to wszystko, czego kilka miesięcy temu pragnąłem, niby wszystko było ok, ale… czegoś brakowało.

Na starcie warto zaznaczyć, że szczęście nie trwa wiecznie. Szczęście to stan przejściowy i tak jak jego brat – smutek – przychodzi do nas i odchodzi. Akceptacja takiego stanu rzeczy paradoksalnie pozwoli nam odczuwać to szczęście znacznie częściej. Warto pozwolić sobie na „jestem smutny”, „czuję się źle” i „nic mi się nie chce”. Dopiero, gdy uświadomimy sobie, że równowaga we wszechświecie jest warunkiem istnienia dobra i zła, możemy pozwolić sobie na częstsze odczuwanie tych pozytywnych emocji.

Po takim wstępie chyba mogę zabrać w Was w krótką przechadzkę ze szczęściem za rękę. Zacznijmy więc…

Szczęście można dostrzegać albo robić.

Zacznijmy od dostrzegania szczęścia. Dostrzeganie, to inaczej docenianie tego, co mamy. My, ludzie, bardzo szybko przyzwyczajamy się do lepszej jakości życia. Droższa kawa, lepszy samochód, większe mieszkanie – frajdę sprawia nam tylko na początku. Tylko przez chwilę naprawdę głęboko odczuwamy wdzięczność i idące za nim szczęście. A gdyby tak nauczyć się doceniać je codziennie? Tak – to możliwe. Pozwala na to wiele technik i na pewno jest to istotny element w utrzymaniu stanu szczęścia jak najczęściej i warto o tym pamiętać.

Ćwiczenie 1.
Wsteczna projekcja

Jedną z takich technik jest przeniesienie się w wyobraźni kilka miesięcy/lat wstecz, gdy to, co teraz masz, było tylko Twoim marzeniem, pragnieniem. Wczuj się w to. Poczuj wszystko, co wtedy czułeś. Spróbuj sobie wyobrazić konkretną sytuację w tamtym okresie wraz z emocjami, które jej towarzyszyły. Niech to trwa od 2-5 minut. Przypomnij sobie ludzi, którzy wtedy byli w Twoim życiu; Wasze relacje i sytuacje, które miały miejsce. Postaraj się nie być tylko obserwatorem tej sytuacji, a patrzeć na nią swoimi oczami. Zaczniesz rzeczywiście doświadczać stanu, który wtedy odczuwałeś. Jeszcze raz poczujesz to samo pragnienie, które wtedy Tobą rządziło. Tą ochotę, by to mieć!
Gdy już to poczujesz – otwórz oczy. Czujesz szczęście, że ten czas masz już za sobą? Że już masz to, o czym pragnąłeś? Wiem, że tak.

Jako ludzie jesteśmy bardzo względni w swoich osądach. Wszystko co mamy, porównujemy do tego, co mają inni. Zazwyczaj porównujemy się do tych, co mają więcej (i to też nic złego! Będzie o tym później.), przez co często odczuwamy coś, co można nazwać „wiecznym niezadowoleniem”. Każdy z nas słyszał powiedzenie, że trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona niż nasza. Tak, jak patrzenie na innych można wykorzystać do wykrzesania ambicji i chęci posiadania więcej, tak również można tego użyć, by wydobyć z siebie wdzięczność. Jak?

Ćwiczenie 2.
Współczucie

Musisz zdać sobie sprawę, że Twoje życie dla wielu milionów ludzi na tym świecie jest tylko nieosiągalnym marzeniem. Są miejsca, w których choroby, głód, wojna, kataklizmy są na porządku dziennym. To, gdzie jesteś, daje Ci niesamowite możliwości. Nie musisz walczyć o życie, masz się w co ubrać, masz co zjeść i gdzie spać. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że żyjesz w Państwie wojny. Budzisz się rano. Jest sucho. Chce Ci się pić i jeść. Otacza Cię jedynie piach i puste mury. Gdy wychylasz się zza kotary przysłaniającej otwór, w którym powinny być drzwi, widzisz wojnę. Poświęć kilka sekund na to, by naprawdę poczuć ten stan. Następnie otwórz oczy. Bądź wdzięczny za to, co masz. Dziękuj Bogu za to, gdzie jesteś. Masz wielkie szczęście.

Cieszę się, że to przeczytałeś. Naprawdę. Wiem, jak ważne jest to dla mnie i ile mi to daje. Świadomość tego, że moje życie jest cudowne takim, jakie jest. Że niczego więcej tak naprawdę nie potrzebuję w porównaniu do tych ludzi. To wspaniałe, że możemy żyć w takiej rzeczywistości i należy to doceniać. Wstań rano i zacznij swój dzień od „Dziękuję!”. Napisz sobie to na kartce przy laptopie, naklej na lodówce lub ustaw na tapecie w telefonie. Niech wdzięczność będzie podstawą Twojego życia, a gwarantuję Ci niesamowity wzrost jakości Twojej codzienności!

Następny post będzie o tym, jak szczęście „robić”. Żyjemy w świecie materialnym i sam aspekt duchowy to zdecydowanie za mało, a sposoby na to, jak „robić” szczęście już w następnym poście.

Dajcie znać co sądzicie o tym wpisie i wyślijcie go komuś, kto może tego potrzebować.
Razem, możemy zmienić na lepsze życie wielu ludzi.

k.

***********
Więcej motywacji i wiedzy:
Facebook: Kamil Bełz
Instagram: @kamilbelz
Snapchat: kamilbelztv

Jak zacząć wstawać o 6:00?

Wczesne wstawanie wszystkim nam kojarzy się z ludźmi o wielkiej wytrwałości, nadludzkiej konsekwencji albo po prostu ludźmi pracującymi na etat, bądź tymi, którzy jeszcze siedzą w szkolnych ławkach. Nie sposób ominąć tutaj rodziców, którzy każdego poranka przygotowują te „dzieci” do szkoły (czasami robią to zdecydowanie za długo, gdy „dzieci” już dziećmi już nie są…) ale w tym poście raczej zbyt wiele uwagi im nie poświęcimy.
Chodzi o to, żeby wstać rano nawet wtedy, gdy nie zmusza Cię żadna organizacja, struktura, obowiązki, a Ty sam.

Pominę więc wszystkich ludzi, którzy MUSZĄ rano wstawać, jeżeli więc należysz do tych osób, kolejne kilka minut możesz potraktować mało edukacyjnie. Chyba, że planujesz kiedyś własny biznes – w tym wypadku zapraszam do lektury!

Just-Wake-Up-Early

Jest kilka prostych zasad, które należy wziąć pod uwagę przy wczesnym wstawaniu. Pisząc „wczesnym” mam tu na myśli godzinę 6:00 w górę. Konkretna godzina może być dla każdego zindywidualizowana. Nie chodzi o kukułkę zegarową. Chodzi o to, żeby wstać wtedy, gdy SIĘ NIE CHCĘ! Tak, to jest największy problem.

Każdy z nas to przeżył. Uczucie, gdy budzik urywa nasz sen. Patrzymy na zegarek, wybiła godzina „0”. Czas wstać, umyć zęby, zrobić śniadanie i… iść do szkoły. Przeżywaliśmy to (przynajmniej ja „przeżywałem”) ponad 15 lat swojego życia i jak bardzo dziwne jest to, że nawyk wczesnego wstawania praktycznie umierał na weekendy. To, na czym chciałbym się teraz skupić, to ten moment, w którym budzik nas budzi, wzdychamy po drugiej wyłączonej drzemce, zerkamy na zegarek w telefonie i… TAK! DZISIAJ SOBOTA! Nie muszę wstawać! Kojarzycie to uczucie? Jakby z nieba spadł deszcz beztroski, wolności i szczęścia! W oczach, zamkniętych co prawda, zapalały się płomienie błogości i trwałoby to zapewne tak przez kilka minut, gdyby nie fakt, że zasypiamy i budzimy się już zwyczajnie – bez fajerwerków.

Przytoczyłem to wspomnienie nie bez powodu. W życiu przedsiębiorcy budzik praktycznie nie istnieje. Ja sam nienawidziłem (a używam tego słowa ostrożnie) porannego wstawania i robienia tego, co MUSZĘ zamiast tego, co CHCĘ. Codziennie rano (nooo.. prawie) staram się doceniać fakt, że budzi mnie mój własny organizm, w momencie, gdy jestem wyspany, a nie gdy muszę być. Jednak mimo to, wstaję o wiele wcześniej niż robiłem to w weekendy za czasów szkoły czy chociażby studiów.

Dlaczego?

I tutaj pojawi się kilka zasad wczesnego wstawania, które mi na to pozwalają.

1. Musisz mieć po co wstać.

Wczesne wstawanie w 90% przypadków w ogóle nie ma sensu. To, że wstaniemy o 8:00 lub 9:00, zamiast o 6:00 lub 7:00 nie powinno być dla nas powodem do smutku! Odpowiedz sobie na pytanie: „Czy rzeczywiście mam PO CO wstawać o 6:00?”
No właśnie. Jeżeli nie masz super napiętego grafiku, nie planujesz zacząć dnia od biegania lub nie obiecałeś sobie rozpocząć dnia od książki – nie ma sensu w ogóle się za to zabierać.
Wyobraź sobie, dzwoni budzik (z definicji mnie to już by rozdrażniło z rana), wstajesz, bo „tak sobie postanowiłeś”, robisz herbatę/kawę, śniadanie, kąpiesz się i… nic. Siedzisz przed telewizorem albo w Internecie nie robiąc nic produktywnego.
Wczesne wstawanie ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy wraz z nim będzie to za sobą niosło trwałe zmiany w Twoim życiu. Nie o to chodzi ile masz czasu, a ile z tego czasu wykorzystujesz. To jest to, na czym powinieneś się skupić.

„Codziennie będę wstawał o 6:00.” to za mało. Brakuje drugiej, o wiele ważniejszej części. 
„Codziennie będę wstawał o 6:00 i spędzał godzinę na czytaniu książek.” – TAK! Tak to ma wyglądać! Teraz jest efektywność!

Super. Jeżeli udało Ci się ustalić Twój cel codzienny, który doprowadzi Cię w konsekwencji do Twojego celu długoterminowego (którym jest np. stanie się trenerem rozwoju) to takie postanowienie jest czymś naprawdę SENSOWNYM! Czas zabrać się za lifehack’i, które pozwolą Ci trwać w postanowieniu.

2. Po prostu wstań!

Najgorsze jest pierwszych kilka minut. Wiesz jak to jest, gdy na stole pojawia się zupa, która nie jest Twoją ulubioną, później drugie danie, które jesz na siłę, by w końcu otrzymać wymarzony deser? Wczesne wstawanie trochę tak działa. Najpierw budzisz się zdruzgotany. Organizm „udaje”, że jest niewyspany i sztuczna grawitacja prawie skleja Cię z łóżkiem. Najgorsze, co możesz wtedy robić, to wciskać „drzemkę”. To jest Twoja porażka! To, o czym musisz pamiętać, to fakt, że czeka na Ciebie deser! Dlatego tuż po usłyszeniu budzika, zanim jeszcze wejdziesz w stan wybudzenia i wstępnej świadomości – wyskocz z łóżka!
To jest banalne i zabójczo skuteczne rozwiązanie. Jak zaczniesz się wybudzać, będziesz już mył zęby w pozycji stojącej. To zdecydowanie za późno, by wrócić do łóżka!

3. Połóż się wcześniej spać!

Takie proste! Nie musisz rezygnować z dodatkowych 2 godzin snu na rzecz wcześniejszego wstawania. Wystarczy położyć się o 22:00! Gwarantuję Ci, że znaczna większość z nas chodzi spać zdecydowanie za późno. Mam tu na myśli fakt, że po 21:00 nasza produktywność często jest prawie zerowa! Nie robimy z tym czasem zupełnie nic… Więc po co go marnować, skoro można pójść spać i wyspanym wstać o 6:00?
Gdy już wstaniesz ten pierwszy raz, wszystko pójdzie z górki! Pierwsze 3 dni są najgorsze. Wtedy „uczysz” organizm, że wstajesz o 6:00 i przestawiasz jego stan aktywności na wcześniejsze godziny. Jednak po kilku dniach, zauważysz, że sam stajesz się zmęczony o wiele szybciej niż zwykle. Siedzenie przed serialem lub oglądanie filmików w Internecie do 1:00 przestanie mieć rację bytu!
Poświęcając 2-3 godziny wieczorem, zyskasz 2-3 godziny rano! To takie proste! Większość z nas myśli, że ludzie, którzy wstają wcześniej śpią po 5-6 godzin. BZDURA! Oczywiście, są wyjątki, jednak w większości przypadków, tych ludzi nawet nie budzi budzik. Budzi ich organizm! Zupełnie jak mnie. Czy warto? Jasne, że warto.

4. Wyznacz sobie nagrodę za miesiąc wstawania

A żebyś wiedział, że „warto” – wyznacz sobie nagrodę! Weź kartkę papieru, ustaw przypomnienie w telefonie lub zapisz w kalendarzu, że dokładnie po 30 dniach codziennego wstawania zrobisz coś dla siebie w ramach nagrody! Może to będzie nowy zegarek, może wypad do SPA, może konsola – nie ważne! Twoja sprawa! Twoja podświadomość musi wiedzieć, że nagrodą nie będzie tylko satysfakcja (wow!), stawanie się lepszą wersją samego siebie z dnia na dzień (wow, wow!) czy przybliżanie się do celu długoterminowego (wow, wow, wow!) ale również nagroda, która będzie czekała po każdym miesiącu sukcesu! Czy to nie jest wspaniałe?
Dla mnie jest! Najlepszą nagrodą bowiem, którą możesz sobie dać, jest ta od Ciebie!
To jak? Zaczynamy wstawanie o 6?

Mały PS na koniec.

Żeby jeszcze bardziej Cię do tego zachęcić i pokazać na moim przykładzie efekty wstawania o 6:00, zobowiązuje się, aby codziennie rano napisać 5 stron mojej książki.
W następnym poście, będziesz miał możliwość kupienia jej i wsparcia mnie w procesie jej tworzenia. Dzięki temu dostaniesz ode mnie kopię książki, wraz z imienną dedykacją i małym prezentem. Brzmi fair? Trochę już ze mną jesteście na tym blogu i przez tych kilka lat zorientowałem się, że może powstać z tego coś niesamowitego. Także zbieram wszystkie posty z tego miejsca, rozbudowuje je, przeredagowuje i za kilka miesięcy (nie jestem pewien ile to potrwa) dostaniecie pełnostronicową książkę mojego autorstwa…
Tytuł tej książki będzie…

A powiem Wam następnym razem. No co? Mówiłem, że na deser trzeba poczekać! 🙂

Do zobaczenia na następnym blogu.

k.

***************************
Podoba Ci się ten post?
Napisz mi komentarz w moich Social Media!
Facebook: Kamil Bełz
Instagram: @kamilbelz
Snapchat: kamilbelztv

Dlaczego warto mieć w dupie innych?

Mocne pytanie, prawda?

To dziwne, śmieszne i jednocześnie tak bardzo prawdziwe, jak wielu ludzi zaczęło żyć swoim życiem dopiero w momencie zetknięcia się ze śmiercią. Znamy setki takich historii, w których ludzie zaczęli robić to, co naprawdę kochają dopiero po tym, jak utracili bardzo wiele lub wszystko. W chwili, w której zdanie innych zupełnie przestało mieć znaczenie. Moim zadaniem w tym momencie, będzie pozbycie Cię konieczności przeżycia tego kryzysu. Mam zamiar przekonać Cię do tego na swoim przykładzie, że warto. Będzie kilka historyjek z życia, jednak zacznijmy od jednego z moich ostatnich przemyśleń.

Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni schematów. Dziecko idące do przedszkola, musi jeść obiad, nawet jeżeli nie jest głodne. O określonej godzinie musi leżakować i „udawać”, że śpi nawet wtedy, gdy śpiące nie jest i właśnie czuje niesamowitą ochotę na zabawę! Gdy idzie do szkoły ma być skupione na przedmiotach, które go nie interesują. Musi zdawać sprawdziany z wiedzy, która zupełnie go nie kręci. Następnie iść na studia, na które każą mu iść rodzice, dziadkowie i presja społeczeństwa. Siedzi na zajęciach, które tylko przekonują go w tym, jak bardzo nie wie co chce zrobić ze swoim życiem, a na końcu pisze pracę (licencjacką), która jest niczym innym jak odtworzeniem wiedzy z innych książek. Na końcu znajduje dobrze płatną pracę, zakłada rodzinę, buduje dom i wpiera wszystkim dookoła, że „takie jest życie” i uczy swoje dzieci, aby się „nie poddawały” i były najlepsze w tym, co każe mu robić społeczeństwo.
On tylko „udaje”, że osiąga sukcesy. Nawet jeżeli rzeczywiście je ma, to są to cudze sukcesy. Tak długo, jak nie jest to w 100% efekt jego wewnętrznego głosu, powołania i stanu flow, nigdy nie poczuje ze swoich osiągnięć pełni satysfakcji. Będzie to bardziej w stylu: „Uff. Zrobione. Udało się… Teraz mogę odpocząć przed telewizorem, żeby tylko nie myśleć ile czasu nad tym zmarnowałem.” I tak przeżywa swoje całe życie. Jako widz programu zwanego: „Życie, które sprzedałem, by uszczęśliwić innych.” Pieprz to.

Często w rozmowach z innymi poruszam temat studiów. Mówię, jak bardzo są bezsensowne i jak wiele czasu tracą młodzi ludzie poprzez „studiowanie czegokolwiek”, aby tylko rodzice płacili czesne i opłacali życie. Prawie każdy studiujący jest genialnym przykładem tego, że studia to wymówka od robienia tego, co się naprawdę chce robić. To jest to „leżakowanie”. Udawanie, że się śpi, bo tak robią wszyscy, bo tak wypada, mimo tego, że w tym czasie mamy cholerną ochotę na zabawę! To po cholerę powiedz mi leżakujesz przez te 3 lata?

W chwili gdy to piszę jestem na 3-cim roku studiów licencjackich. Moi rówieśnicy właśnie piszą magisterkę, a ja w 5 lat byłem na 3 uczelniach „szukając pasji w leżakowaniu”. Niestety – pasji nie znalazłem. Przez 2 lata na 2 różnych uczelniach byłem bardziej gościem, niż studentem, a jak już przyszedłem na zajęcia, to często ostatnie, zaliczeniowe, przedstawić się profesurze i dostać zaliczenie (albo oblać za nieobecności). Ale poszedłem na te zaoczne studia po dwóch latach tułaczki po Uniwersytetach, bo „rodzice chcieli”, bo „oni nie mieli takich możliwości jak ja mam” i „papier trzeba mieć”. No i co się stało? A nic. Kończę je teraz pisząc pracę i tylko potwierdzam się jak bezsensowne to było.
Napisałem pierwszy rozdział pracy licencjackiej. Dumny z siebie i pewien swoich możliwości (przecież lekkie piórko mam, co nie? Pisząc to już jestem współautorem „100 LEKCJI ŻYCIA PEŁNEGO PASJI” napisanej z autorem bestsellerów – Jakubem B. Bączkiem) podesłałem pierwszy rozdział pracy licencjackiej do promotora napisaną w 1 dzień (no… w 3-4 godziny). Ku mojemu zdziwieniu, po 2 dniach dostaję odpowiedź, którą mniej więcej postaram się streścić w jednym zdaniu: „Pan piszesz co Pan myślisz, a to ma być wiedza spisana z książek!”
Tak… Oczywiście zdanie to było w zupełnie innej formie. Trzy zgrabne akapity, opinia profesorska z wytkniętymi błędami i odesłanie do literatury przedmiotów, jednak ja zrozumiałem to właśnie w ten sposób. Miałem ochotę odpisać: „Panie, po co ja mam pisać tę pracę podpisując się swoim imieniem i nazwiskiem, skoro każe mi Pan tylko powielić już napisane? Jaki w tym sens?”
Napisałem tego maila, popatrzyłem na niego i… odpuściłem. Przecież on przez swoje całe życie „leżakuje”. Robi to, co mu każą, a nie to, co chce. Pieprzyć to. Idę się bawić. I w ten oto sposób nie obronię się w czerwcu. Zrobię to we wrześniu, ale cholera, zapłacę komuś za tę pracę. Walić to. Swoje „lekkie piórko” odstawię na lepsze okazje, jak chociażby ta.

Jest jeszcze jedna anegdotka, dosłownie sprzed 2 dni, jak zaraz po tym jak publicznie powiadamiam Facebook’a, że jestem współautorem książki, pisze do mnie dziewczyna. Koleżanka z grupy, chociaż słowo „koleżanka” byłoby mocno nadużyte. Może żeby lepiej Wam dać zrozumieć jakiego charakteru była to wymiana zdań, po prostu zacytuję Wam tego sms-a słowo w słowo. Brzmiał on tak:
„Kamil wielki szacun za to co robisz. Zazdroszczę nie sukcesu, bo na to trzeba pracować, ale ogromnego „mam w dupie resztę” i zorientowania na cel. Wiesz, kojarzę Cię od 3 lat. Od dwóch znam imię na pewno i rozmawiałam niewiele razy ale ogromnie szanuję i życzę jeszcze większych sukcesów.”
Powiem Wam szczerze – nawet przepisując tutaj tego smsa, mam ciarki od pleców, po same palce klikające w klawiaturę. Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy… Ja naprawdę miałem w dupie resztę. Gdy napisałem pierwszy post na blogu o tytule „Jak być szczęśliwym singlem?” pamiętam, jak 90% grupy na studiach miało ze mnie przysłowiową „bekę”. Przez 2 tygodnie wręcz oficjalnie się ze mnie śmiali i obgadywali. Nie przejmowałem się z dwóch powodów. Po 1. Dostałem po tym wpisie pierdylion wiadomości od ludzi, którym pomogłem odnaleźć się w samotności, którym pomogłem; dla których byłem inspiracją. Po 2. Mój wpis niedługo po tym udostępniła moja dobra koleżanka, Marita Surma, znana jako DEYNN (na ten moment ma 224 tys. lików na Facebook’u. Nagle moja osoba, a raczej mój blog stał się rozpoznawalny i znalazło się kilkaset osób, które zechciały go czytać.
To było COŚ! Co więcej – pisanie tego bloga, to nie było leżakowanie. To była czysta zabawa! Czułem to, miałem taką potrzebę i wyplułem to z siebie jak z karabinka maszynowego zupełnie tak samo jak wypluwam dla Was to co teraz czytacie. To był sukces! Nie awans w znienawidzonej pracy. Nie podwyżka za wsypanie kolegi. Nie nagroda od rodziców za 5 na sprawdzianie z historii (nie przepadam za przedmiotem). To było moje! W 100%! I to takie „moje”, które pomogło setkom, a może i nawet tysiącom osób! To był sukces.

Co więcej! Niedługo po tym poście na blogu, pojawiła się niesamowita chęć nagrania czegoś. Tak po prostu. Ustawić kamerę, wcisnąć Record i wrzucić w internet patrząc co się dzieje. Więc zrobiłem to. Zainspirowany setką wiadomości od ludzi, którym pomogłem; dziesiątkami zmienionych światopoglądów i tymi wszystkimi „Dziękuję Ci!”, które dostałem; zupełnie bez kompleksów usiadłem i nagrałem film o tytule: „Jak odnaleźć w życiu szczęście?” Wtedy to dopiero poszło… W zaledwie kilka dni zobaczyło to prawie 15 000 osób! Wyobrażacie sobie!? To było coś! I znowu ta sama zasada. To nie było „leżakowanie”. To była świetna zabawa! Tym się kieruję w swoim życiu.

Jakiś czas później, jak wielu z Was zapewne wie, dostałem ofertę pracy z kimś, kogo poznałem na jednym ze szkoleń. Szkolenie to odbywało się w Poznaniu i miało ono tytuł: „Życie Bez Ograniczeń”, a człowieka, który niedługo po tym szkoleniu napisał do mnie na Face, w ten dzień słuchała 30-tysięczna widownia. Mówcą, o którym mówię jest Jakub B. Bączek, z którym napisałem książkę „100 LEKCJI ŻYCIA PEŁNEGO PASJI”, której premiera miała miejsce 21.05.2016 roku na jego szkoleniu „Życie Pełne Pasji”. Nawet nie wiecie, jak niesamowite było to uczucie, gdy pod koniec szkolenia, na którym przemawiał m.in. Sebastian Kotow (taki koleś, co pisze książki z Bryan’em Tracy!), Jakub poprosił wszystkich o ciszę, a mnie o powstanie i przy wszystkich podziękował mi za tę książkę, przedstawił jako wspaniałego twórcę, człowieka i wielką inspirację kończąc swoje słowa gromkimi brawami.
Wiecie co sobie wtedy pomyślałem? Cholera prawda to. Warto było mieć w dupie resztę.

 

W międzyczasie zauważyłem jeszcze jedną zależność. Im bardziej inni mówią, że czegoś się nie da zrobić, tym bardziej powinieneś zacząć. Wiesz dlaczego? Bo jeżeli już Ci się uda, to najprawdopodobniej zrobisz coś naprawdę wielkiego. Coś, na co nie porwał się jeszcze nikt lub zaledwie niewielu. Jest to droga trudna, pełna przeciwności i problemów, jednak naprawdę warta, jeżeli głównym przewodnikiem tej trasy jest Twoje serce. Pamiętaj, że w całym miłosierdziu do świata, szacunku do jego wspaniałości i sympatii do ludzi, którzy są wspaniali – naprawdę warto mieć w dupie innych.

Project-Management-Is-Different.jpg

Jak stworzyć idealny związek? 1/2

Powiem Wam dzisiaj, z jakiego powodu na świecie pojawiają się tacy ludzie jak ja.
Ludzie, którzy potrafią wyznaczyć ścieżkę tym, którzy się zagubili.
Ludzie, którzy znają odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania.
Ludzie, którzy rozumieją drugiego człowieka.
Ludzie, którzy pomagają.

make-picture-perfect-couple

Powodem, dla którego potrafię mówić o tych wszystkich kwestiach jest fakt, że ja to wszystko PRZEŻYŁEM. Przeżyłem zdradę, brak zaufania, związek dla pieniędzy, przemoc i wszystko to, z czym boryka się znaczna większość nas w związkach. Aktualnie mam narzeczoną i jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, także macie gwarancję, że nie piszę tego jako sceptyk niewierzący w miłość, a człowiek, który zna to wszystko od podszewki i dzięki ciężkiej pracy nad sobą (tak, w 90% przypadków to nasza wina, że coś się sypie) ma to, czego zawsze pragnął.
Żeby być kimś, kto uczy innych, być w tym dobry i skuteczny, trzeba wiedzieć co się dzieje w ludzkiej głowie w danym momencie. Dzięki temu, że odniosłem porażkę o wiele więcej razy niż Wy – mogę Wam pomóc. Na pierwszym miejscu oczywiście pomagam sobie. Testuje wszystkie techniki, robię ćwiczenia i jestem swoim własnym królikiem doświadczalnym.
Wszystko co wychodzi spod mojego pióra jest w 100% prawdziwe.
Jedyną rzeczą, która odróżnia mnie od statystycznego Polaka jest fakt, że po porażce wyciągam wnioski, które usprawniają moje życie i nie pozwalają mi na popełnienie tego samego błędu; później dziele się tymi wnioskami z Wami, jednak robię to w dopiero w momencie, w którym te wnioski ratują moje życie.

Oto 100 wniosków, które wyciągnąłem.

Nie będę z kimś:

  1. Kto wymaga, zanim upewni się, że te wymagania spełnia.
  2. Kto nie potrafi mi zaufać.
  3. Kto traktuje mnie bez szacunku.
  4. Kto nie potrafi poradzić sobie ze swoją przeszłością.
  5. Kto porównuje mnie do swoich Ex.
  6. Kto wmawia mi, że robię coś złego.
  7. Kto mnie okłamuje.
  8. Kto nie jest odpowiedzialny za samego siebie.
  9. Kto uzależnia swoje szczęście ode mnie.
  10. Kto wymaga, abym poświęcił swoje życie dla Niego.
  11. Kto nie mówi czego ode mnie oczekuje, a z góry chce bym się tak zachowywał.
  12. Kto ciągle rozlicza mnie za błędy z przeszłości.
  13. Kto nie pozwala mi się realizować i dbać o moje pasje.
  14. Kto nie pozwala mi dojść do słowa.
  15. Kto nie liczy się z moim zdaniem.
  16. Kto nie potrafi postawić się na moim miejscu.
  17. Kto ma większe ego od rozumu.
  18. Kto nie wie, że im większa wiedza, tym mniejsze ego.
  19. Kto uważa, że zawsze ma racje.
  20. Kto zdradził mnie lub myśli o zdradzie.
  21. Kto nie chce od życia tego, co najlepsze.
  22. Kto nie rozumie, że szczęście jest w nas, a nie na zewnątrz.
  23. Kto szuka powodów do kłótni.
  24. Kto ciągle potrzebuje dowodów mojej miłości.
  25. Kto mówi: „Kochaj mnie!” zamiast: „Kocham Cię”.
  26. Kto jest nieszczęśliwy, bez względu na to co robię.
  27. Kto jest samolubny i patrzy tylko na siebie.
  28. Kto nie mówi, że jest ze mnie dumny.
  29. Kto nie jest wsparciem w chwilach mojej słabości.
  30. Kto patrzy na mnie przez pryzmat korzyści finansowych.
  31. Kto patrzy na mnie przez pryzmat jakichkolwiek korzyści.
  32. Kto pozwala mi czuć się samotnie, gdy mi smutno.
  33. Kto nie pozwala mi na samotność, gdy tego potrzebuję.
  34. Kto nie rozumie, że w życiu zawsze przychodzą „dołki”.
  35. Kto nie sprząta po sobie w kuchni, w łazience, w życiu.
  36. Kto nie wyrzuca śmieci (z głowy przede wszystkim).
  37. Kto nie rozumie, że mieszkanie we dwoje, to dzielenie się obowiązkami.
  38. Kto odpowiada agresją na moje prośby i potrzeby.
  39. Kto nie pozwala mi mieć znajomych i swojego życia.
  40. Kto nie uczy się na błędach.
  41. Kto pozwala mi na popełnianie tych samych błędów.
  42. Kto wykorzystuje swoją siłę fizyczną w trakcie kłótni.
  43. Kto uważa konflikty za powód do zerwania.
  44. Kto nie potrafi powiedzieć: „Przepraszam.”
  45. Kto nie potrafi powiedzieć: „Dziękuję.”
  46. Kto nie potrafi powiedzieć: „Masz rację.”
  47. Kto nie potrafi powiedzieć: „Jestem z Ciebie dumny/a.”
  48. Kto uważa, że beze mnie osiągnąłby to samo lub więcej.
  49. Kto potrzebuje oceny ludzi z zewnątrz, by ocenić nasz związek.
  50. Kto słucha rad przyjaciół zamiast moich.
  51. Kto nie potrafi się ze mną bawić, iść na imprezę.
  52. Kto woli pracę ode mnie.
  53. Kto woli znajomych ode mnie.
  54. Kto wolałby być singlem.
  55. Kto uważa, że bycie w związku jest ograniczające.
  56. Kto zrzuca na mnie odpowiedzialność za swoje porażki.
  57. Kto mi nie pomaga, gdy go o to proszę.
  58. Kto chce by mu ciągle pomagano.
  59. Kto nie czuje potrzeby odwdzięczenia się.
  60. Kto uważa, że „mu się należy”.
  61. Kto stawia mi ultimatum, by postawić na swoim.
  62. Kto się nade mną znęca.
  63. Kto mnie krzywdzi.
  64. Kto chce bym był dla niego jak Ojciec/Matka.
  65. Kto chce bym był dla niego jak Syn/Córka.
  66. Kto nie reaguje na moją krzywdę.
  67. Kto nie staje w mojej obronie nawet jak nie mam racji.
  68. Kto czeka, aż tylko zrobie coś złego.
  69. Kto wmawia mi, że jestem złym człowiekiem.
  70. Kto wmawia mi zdradę.
  71. Kto we mnie nie wierzy.
  72. Kto każe mi być „realistą”.
  73. Kto uważa, że jestem nieatrakcyjny.
  74. Kto nie chce ze mną uprawiać seksu.
  75. Kto myśli w trakcie seksu o innych osobach.
  76. Kto nie robi mi miłych niespodzianek.
  77. Kto nie pamięta o moich urodzinach.
  78. Kto nie przyjął moich oświadczyn.
  79. Kto nie chce mi się oświadczyć.
  80. Kto nie chce mieć ze mną dzieci.
  81. Kto nie chce ze mną żyć, bo nie mogę mieć dzieci.
  82. Kto ma inne potrzeby niż ja.
  83. Kto nie rozumie mojego podejścia do życia.
  84. Kto nie czyta książek ludzi mądrzejszych od siebie.
  85. Kto się nie rozwija.
  86. Kto nie zaskoczy mnie rano śniadaniem.
  87. Kto nie zapyta się mnie: „Co mogę dla Ciebie zrobić?”
  88. Kto cierpi, gdy odnoszę sukcesy.
  89. Kto jest nieszczery, a szczerość traktuje jako złą cechę.
  90. Kto ma kompleksy.
  91. Kto nie wierzy w życie po śmierci.
  92. Kto nie ma w sobie głębi.
  93. Kto nie chce zarabiać na tym, co kocha.
  94. Kto nie czuje potrzeby wyrażania swoich uczuć.
  95. Kto nie budzi się rano z dobrym humorem.
  96. Kto smuci się bez powodu.
  97. Kto nie ma znajomych.
  98. Kto zmusza mnie, bym prosił go o miłość.
  99. Kto uważa, że jestem „żałosny”.
  100. Kto nie chce ze mną być.

Teraz napiszę Ci coś bardzo ważnego…
Skup się i odpowiedz sobie szczerze, czy automatycznie, czytając to, przypisywałeś te cechy swojemu partnerowi lub partnerce?
Wiem, że tak.
Proszę Cię teraz, abyś przeczytał te punkty jeszcze raz ale na punkcie numer 1. zatrzymał się na kilka minut i powtórzył go kilkakrotnie na głos.
Zanim zaczniesz mieć jakiekolwiek wymagania do swojej drugiej połówki, UPEWNIJ SIĘ, że sam te wymagania spełniasz i to nie przez 2-3 dni, a przez przynajmniej miesiąc.

Jeżeli chcesz stworzyć związek idealny, powinieneś zacząć dawać przykład i stać się dla swojego partnera wzorem.

30 dni Ciebie na tych warunkach zmieni Twój związek na idealny.
Jeżeli nie – to czas pokazać tę listę partnerowi i zastanowić się na punktem numer 100., zadaj sobie to pytanie i przede wszystkim SZCZERZE odpowiedz.

Następnie zadaj to pytanie partnerowi.
Pamiętaj jednak, że to pytanie musisz zadać w chwili, gdy jest między Wami dobrze. Gdy nie ma presji kłótni. W chwili kłótni każdy sobie powie, że nie chce być ze sobą. To normalne. Nikt nie chce być z kimś, z kim się kłóci, a już na pewno nie w momencie kłótni. Każda emocja wzbudza w nas nieracjonalne myślenie. Bez różnicy czy to złość, czy miłość.
Żadna z tych emocji nie jest racjonalna. Ludzie poświęcają swoje życie, by robić to, co kochają; by robić to, co nieracjonalne. Dzięki temu tak właściwie ŻYJĄ! Tak samo jest ze związkiem. Jeżeli kogoś kochasz, będziesz w stanie poświęcić dla niego całe swoje dotychczasowe życie. Jednak tylko pod jednym warunkiem – jeżeli osoba, z którą jesteś doceni to, że to zrobiłeś i to w sposób taki, który będzie dla Ciebie wystarczająco satysfakcjonujący. To jest trudne.
W innym wypadku, po prostu zaczniesz wracać do swoich poprzednich zainteresowań. Zaczniesz uciekać od „braku docenienia”. Będziesz nagradzać się w inny sposób. Skoro nie możesz otrzymać nagrody za to, co robisz od swojej drugiej połówki, to dlaczego masz w tym trwać?
Skoro po całym tygodniu gotowania, sprzątania i prasowania, On idzie sobie na weekend z kumplami na piwo, zamiast zabrać Cię do restauracji, to po co to wszystko?
Skoro nie wychodziłeś z kumplami, pisząc im, że „nie masz czasu”, a Ona przy pierwszej lepszej okazji wychodzi z domu na imprezę z koleżankami, to po co to wszystko?
I tutaj jest największy błąd.
Nie jesteśmy w stanie usatysfakcjonować swojego partnera, który rezygnuje dla nas ze swojego życia. To tak, jakby ustalić cenę, za rezygnację z marzeń! A przecież nie ma ceny, za którą można sprzedać swoje marzenia! Marzenia wciąż tam są!
Dlatego co powinniście zrobić? W pierwszej kolejności przestać robić to, czego robić nie chcecie, a zacząć robić to, na co naprawdę macie ochotę. Rozumiesz? Nie ma sensu udawać! Twoja natura, Twoje serce, Twoja pasja i tak z Ciebie to wyciągnie, czy tego chcesz czy nie!

Wyobraź sobie taką sytuację.

Facet prowadzi aktywne życie towarzyskie.”Nie pójdę z kolegami na piwo, bo ona będzie się przez to źle czuła.” Powiedział tak raz, drugi, trzeci i piętnasty, cały czas oszukując siebie, że tego nie chce. Wiesz co się dzieje w jego głowie? Po którymś razie on zaczyna obwiniać ją o to, że nie może robić tego, co tak naprawdę chce! To chore! Podjął decyzję, w której skazał ją na wzięcie odpowiedzialności za to! A spójrz na to z drugiej strony. Ona sobie myśli, że ma wspaniałego faceta. W sumie by jej nie przeszkadzało, że raz na dwa tygodnie by wyszedł z chłopakami na mecz, ale skoro on „nie chce” to nawet lepiej! Ale ona jednak chce i gdy ma na to ochotę – wychodzi. On wtedy bije się z myślami mówiąc: „Jak to?! To mi nie wolno, a jej tak?! W dupie to mam…” – i też wychodzi. Ona czuje się zdezorientowana, bo niby dlaczego on nagle wychodzi, skoro wcześniej nie chciał? On wychodząc z kolegami, nie potrafi się tym cieszyć, bo czuje wyrzuty sumienia, że zrobił coś złego. Dodatkowo ma wyrzuty, że Ona wychodzi, bo przecież On „nie może”! Obydwoje są w kropce. Rozumiecie? A wystarczyło tylko pójść na ten mecz z kolegami, gdy naprawdę miał na to ochotę. Wystarczyło nie udawać. Wystarczyło być sobą.
Wierzcie mi lub nie ale bycie sobą wymaga jaj i na krótką metę o wiele łatwiej przychodzi nam udawanie kogoś, kim nie jesteśmy, by w związku było „lepiej”. Jednak na dłuższą metę odbieramy sobie możliwość bycia szczęśliwym ze swoim życiem!
To jest trudne z jeszcze jednego powodu – z natury na początku każdej relacji – udajemy. Robimy wszystko, żeby przypodobać się drugiej osobie. Spełniamy wszystkie zachcianki, dbamy o drugą osobę i wiecie co tym robimy? Budujemy w naszej potencjalnej drugiej połówce obraz kogoś, kto tak naprawdę nie istnieje! To tak jakby umawiać się przez 3-4 miesiące z facetem, który uwielbia spędzać weekend w łóżku i komedią romantyczną, a nagle podmienić go na samca, który woli iść na piwo z kumplami! Nikt nie wytrzyma takiej zmiany, więc po co udawać? Nie ma sensu.
Od początku każdej relacji – bądźcie sobą. Pozwoli Wam to na kilka rzeczy:

1.Nie będziecie musieli się stresować spotkaniami.

Czym się macie stresować, skoro od początku do końca planujecie tylko jedną rzecz – BYĆ SOBĄ! To przecież łatwie być sobą, prawda? Każdy z nas to potrafi. Wystarczy po prostu przestać udawać, ukrywać, kłamać, kolorować i przestawiać rzeczy takimi, jakie są. Nie ma stresu. Przychodzisz na spotkanie z nastawieniem: „Albo polubisz mnie takim, jaki jestem, albo nigdy więcej się  nie spotkamy!” – TYLE!

2.Poznacie prawdziwe bratnie dusze.

Pierwszy punkt masz już opanowany – jesteś sobą. Nie udajesz, mówisz co myślisz, jesteś szczery i zrelaksowany. Palniesz kilka razy coś głupiego, może oblejesz się kawą lub wyznasz, że jesteś ateistą lub zagorzałym chrześcijaninem. Zrobiłeś wszystko najgorsze co mogłeś i co…? Cały wieczór okazał się genialny. Ciągle tylko się śmialiście, rozmawialiście szczerze i wszystko przychodziło łatwo, bez żadnej presji i obydwoje byliście sobą. W tej sytuacji obydwoje wiecie, że na pewno spotkacie się drugi, trzeci, a może i setny raz…

3.Dacie sobie szansę na wspaniały związek.

Pierwszy punkt został spełniony. Spotykacie się już jakiś dłuższy czas i zaczynasz czuć, że między Wami może być coś więcej, niż tylko koleżeństwo czy przyjaźń. To przychodzi samo. Znacie się od podszewki. Wiecie jak się zachowujecie w danych sytuacjach. Jesteście sobą od początku i nic nie ukrywacie. Może nawet powiedzieliście „za dużo” ale to nie przestraszyło żadnej ze stron – ba! Pozwoliło zbudować większe zaufanie. Nawet mimo gorszych doświadczeń z przeszłości nie oceniacie się za to, co zrobiliście, a za to, jacy jesteście teraz. Nie macie do siebie wymagań, bo po co, skoro jesteście sobą od początku do końca! Nie można wymagać czegoś od kogoś, kto jest sobą! Kto nie oszukiwał. A jeżeli rodzą się wymagania, to najwidoczniej Ty oszukiwałeś, że Ci coś nie przeszkadza. Jeżeli jesteście w 100% szczerzy – wymagania nie pojawią się nigdy. Co najwyżej drobne prośby, „by żyło nam się lepiej”. To wszystko.

To jest dobry moment.

Dobry moment na to, żeby odwrócić sytuację. Zastanów się. Wiesz już, z jakimi ludźmi nie powinieneś mieć do czynienia (100 cech). Jednocześnie wiesz, jaki nie powinieneś być, jeżeli chcesz stworzyć związek idealny (punkt 1. pamiętasz?). Jednak czas wypisać wszystkie te cechy, które są przez nas porządane.

Oto 100 cech idealnego związku.



Ale to w części drugiej.

**********************
Chcesz więcej?
Daj mi znać w komentarzu lub na moim profilu Facebook:
http://www.facebook.com/belzkamil

Jak pogodzić świat duchowy z materialnym?

Ludzie odnajdują szczęście na wiele różnych sposobów.

Są albo singlami zamkniętymi na długotrwałe relacje, szukającymi chwilowych przygód i braku zobowiązań, realizującymi tylko i wyłącznie swoje pasje i marzenia albo osobami, które poświęcają swoje wartości dla drugiej osoby, zapominając zupełnie o swoich potrzebach.
Przeciwieństwem skupionych na gromadzeniu jak największego bogactwa, rozwijaniu firmy i otaczających się jak największą ilością rzeczy materialnych są ludzie odsunięci od materializmu, żyjący „z miesiąca na miesiąc”, odnajdujący szczęście w chwilowych przyjemnościach, wierze w Boga, skromności i pełnej uległości bez wpływu na własną rzeczywistość.

Jednak szczęście już dawno przestało być ukryte w skrajności i pogodzenie świata materialnego z duchowym to w tych czasach konieczność!

Pozwól, że powiem Ci jak pogodzić te dwa światy.

prosperity0909

  1. Nie rezygnuj z żadnego z nich!

Pierwszym powodem, dla którego ludzie zamykają się na jeden z tych światów jest fakt, że uważają, że nie da się ich pogodzić. BZDURA!

Ludzie, którzy uważają, że wiara to jedyne na czym powinniśmy się skupiać w życiu, najprawdopodobniej nigdy nie poznali przyjemności jaką daje zarabianie wielkiej ilości pieniędzy. Nie kupili nikomu prezentu, który pozwolił mu na spełnianie jego marzeń. Nie przeznaczyli większej ilości pieniędzy na cel charytatywny ani nie pomogli dzięki pieniądzom osobie potrzebującej. Pieniądze w tym świecie dają niesamowite możliwości czynienia dobra i jeżeli są ludzie, którzy uważają, że pieniądze to zło, to najwidoczniej ktoś ich kiedyś pieniędzmi skrzywdził. Jak? Zabierając mu jego oszczędności, okradając go lub zapłacił, aby ktoś skrzywdził jego lub jego rodzinę. Takich ludzi nie należy słuchać.

Ludzie, którzy uważają, że pieniądze to jedyne na czym powinniśmy się skupiać w życiu, nigdy nie doświadczyli bezinteresownej pomocy od drugiej osoby, nigdy nie dostali niczego, za co nie musieliby zapłacić i nie byli wystarczająco kochani – bez względu na wszystko. Taka jest wiara. Wiara to bezwarunkowa miłość „kogoś” do nas. Tych ludzi też nie powinniśmy słuchać.

2. Uświadom sobie, że potrzebujesz „Siły Wyższej” 

Zawsze powtarzam, że jesteśmy tylko i aż ludźmi. Bez względu na to, jak wielkie sukcesy w życiu osiągamy, ile pieniędzy zarabiamy i w jak wielkim i luksusowym domu mieszkamy – zawsze pojawiać się będą chwile słabości. „Dołki”, z których żadne pieniądze, żadna nowa „zabawka” w postaci biżuterii, ubrań czy nawet samochodu nas nie wyciągnie.
W tych chwilach, będąc na samym szczycie, ludzie często nie mają już mentorów i autorytetów, przez co nie mają się do kogo zwrócić o pomoc. Nawet jeżeli kogoś takiego mają, to co jeżeli ten ktoś w tej chwili też przeżywa taki „dołek”?
No właśnie. To jest ludzkie i warto wtedy mieć „kogoś”, kto ludzki nie jest.
Kogoś, kto potrafi nam pomóc nawet wtedy, gdy żaden człowiek nie jest w stanie.
Po to jest potrzebna sfera duchowa.
Po to, by odciążyć swoją podświadomość. Aby wierzyć, że jest „Siła Wyższa”, która jest po naszej stronie; która nas rozumie i akceptuje bez względu na całe zło, które w danej chwili w nas siedzi; która nas kocha, wspiera i zawsze wysłucha dając jednocześnie gwarancję, że to, co jest tutaj, na Ziemi, jest mało istotne w obliczu życia wiecznego.
Wyobraź sobie, jaki to jest komfort mieć kogoś, kto się Tobą opiekuje i mimo tego, że doskonale wiesz, że to Ty w 100% masz wpływ na swoje życie, to mimo porażki On będzie by Cię podnieść. Wspaniale, prawda?
To teraz zastanów się…
Skoro jesteś jedyną osobą, która ma wpływ na to w co wierzy i doskonale wiesz, że wszystko w co wierzysz staje się Twoją rzeczywistością, to dlaczego by nie wierzyć w „Siłę Wyższą”?
Nie każę Ci wierzyć w Kościół, w kapłaństwo czy w jakąkolwiek konkretną wiarę.
Wierz w „Siłę Wyższą”, jakiś większy sens, a będziesz szczęśliwszy!

3. Uświadom sobie, że potrzebujesz pieniędzy

A teraz drugi przypadek. Masz już spokój duchowy, świadomość życia wiecznego, istnienia „Siły Wyższej” i okazuje się, że nie stać Cię, by kupić Twojemu dziecku książek do szkoły; że comiesięczny czynsz, mimo tego, że jest taki sam, to tak jakby rośnie i coraz bardziej Cię przytłacza; że lodówka jest coraz bardziej pusta, a niezgaszone światło w łazience przypomina Ci o tym, jak bardzo męczą Cię comiesięczne rachunki..
Rozumiesz? Równowaga.
Potrzebujesz pieniędzy, żeby zapewnić sobie i osobom, które kochasz najlepsze możliwe warunki do życia.
Potrzebujesz świata materialnego, żeby spełniać swoje marzenia na Ziemi.
Potrzebujesz gotówki, żeby pojechać z rodziną na wczasy, pójść z żoną na kolację i kupić auto, którym będziesz odwoził swoje dziecko do szkoły.

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego świątynie, miejsce, gdzie chwalone jest życie skromne, oddane drugiemu człowiekowi, jest jednocześnie tak bogate? Wielkie ołtarze zdobione złotem, witraże za kilkadziesiąt tysięcy złotych i olbrzymie, strzeliste budowle.
Czy to jest niezbędne aby być blisko Boga?
Moim zdaniem w Porsche bardziej czuć błogosławieństwo Boże niż w Maluchu.
Jesteśmy tylko i aż ludźmi i potrzebujemy materializmu, nawet w świątyni.
Musi to wyglądać tak, żeby zaparło nam dech w piersiach; żeby jako ludzie dorośli, prowadzeni przez świat materialny, wchodząc do świątyni raz na tydzień poczuli, że Bóg jest potężny, wiara jest mocna i ma swoją pozycję w świecie materialnym.

Podsumowując, wszędzie obecna jest wiara, tak jak wszędzie obecny jest materializm, dlatego nie rezygnuj z żadnego z tych światów, bo nie będziesz obecny nigdzie.

Materialnego życia w wierze życzę,

k.

****************
Podoba Ci się ten wpis i chcesz więcej?
Napisz komentarz i polub mój profil na Facebook’u:
http://www.facebook.com/belzkamil

3 cechy pozwalające Ci na szczęście

Szczęście każdy definiuje na swój sposób.

Dla jednych ludzi szczęściem jest stan posiadania. Nowy samochód, piękny dom, najnowszy telefon i szyty na miarę jedwabny garnitur.
Ubrani w drogą biżuterię, budzeni przez lokaja i palący najdroższe cygara – czują się szczęśliwi.
Dla innych szczęście jest poszukiwane w pomocy innym. Poświęcają oni swoje życie dla filantropijnych osiągnięć. Wyjeżdżają na misje do Afryki, otwierają fundacje i osiągają największy poziom szczęścia ratując jedno z wielu dzieci przed nieuniknioną chorobą.

Jednak my żyjemy w nieco innym świecie. Bardziej pośrednim.
I chciałbym właśnie aby każdy z Was znalazł to szczęście gdzieś na środku zachowując zdrowy rozsądek, bez poświęcenia swojego życia dla innych i bez pogoni za pieniądzem.

1600x900_happiness-1578914

Te trzy rzeczy pomogą Wam osiągnąć szczęście zachowując jednocześnie równowagę.

1. WDZIĘCZNOŚĆ

Bycie wdzięcznym za wszystko co mam przyszło mi stosunkowo niedawno. Od niespełna roku około godziny 7:30 wyskakuje mi powiadomienie w telefonie o treści: „Bądź wdzięczny za wszystko co masz!” Następnie wchodząc w powiadomienie, przed moimi oczami ukazuje się kilka wersów, które postaram się teraz streścić.
Pamiętaj, że Twoje życie dla wielu milionów ludzi na tej Ziemi jest tylko MARZENIEM! Czymś nieosiągalnym w danej szerokości geograficznej. Uświadom sobie, jak NIESAMOWITE to jest żyć życiem, o którym inni tylko marzą! Tak. Rzeczywiście tak jest.
Wdzięczność wymaga wielkiej świadomości i obecności. Bycia w „tu i teraz”.
Żeby być wdzięcznym, trzeba spojrzeć w dół, ale nie z góry.
W dół po to, aby spojrzeć na ludzi, którzy są pod nami, którzy mają gorzej; którzy katastrofy, kataklizmy, choroby i wojnę mają wpisaną w codzienność.
Nie patrz na nich z góry, bo wtedy Twoje ego wmówi Ci, że mają tak, bo na to zasłużyli, a wtedy wdzięczności nie doświadczysz.
Patrząc z góry na innych patrzysz też z góry na siebie. Uważasz się za lepszego, że zasługujesz na więcej przez co budujesz ze sobą relacje TRENER – UCZEŃ.
Jest ona sprzyjająca w punkcie numer 3 – AMBICJI, ale bez punktu pierwszego, gdzie budujesz relacje PRZYJACIEL – PRZYJACIEL i jesteś sam dla siebie wsparciem – nigdy nie osiągniesz wdzięczności.

2. AKCEPTACJA

Chciałbym, żebyś zwrócił uwagę na to, jak istotny jest ten punkt. Akceptacja pozwala Ci na niesamowity spokój wewnętrzny.
Na pewno każdy z nas kojarzy sytuacje stresowe: przed egzaminem, w pracy, w życiu prywatnym. Często wymuszamy na sobie presję zrobienia czegoś DOBRZE i w ogóle nie dopuszczamy myśli, która oznaczałaby nawet najmniejsze niepowodzenie! Dlaczego?
Kochani – jesteśmy tylko ludźmi. Proszę Cię o to, abyś jako człowiek pozwolił sobie na „NIE WIEM”, „NIE POTRAFIĘ” i „NIE JESTEM GOTOWY”.
Pozwól sobie na „JESTEM SMUTNY”, „CZUJĘ SIĘ ŹLE” i „ZARAZ SIĘ ROZPŁACZĘ!”

Zwróć uwagę, że zdecydowana większość rzeczy, które wzbudzają te emocje, nie są zupełnie zależne od nas ALBO są przez nas spowodowane w 100% i zrzucanie odpowiedzialności na osoby trzecie wzbudza w nas frustracje (bo przecież nic z tym nie możemy zrobić…).
Paradoks, prawda? Tak właśnie jest.
Denerwuje nas zła pogoda za oknem (nie mamy na to wpływu), albo fakt, że znowu rozładował nam się telefon w trasie (w 100% nasza wina – nie producenta telefonu).
Bądźcie tego świadomi!

Uwierzcie mi, że każdy, bez wyjątku, KAŻDY ma gorsze chwile w swoim życiu i nic na to nie poradzimy. Najlepsze, co możemy zrobić w tej sytuacji, to po prostu pozwolić tym emocjom BYĆ. Nie ukrywać ich pod warstwą sztucznego uśmiechu.
Jeżeli masz ochotę płakać – PŁACZ!
Jeżeli jesteś wściekły – KRZYCZ!
Daj płynąć swoim negatywnym emocjom, pozwól sobie na słabsze chwile, a dużo szybciej one po prostu miną!
Zaakceptuj to, że jesteś człowiekiem mającym emocje, nad którymi nie jesteś w stanie zapanować. Zaakceptuj, że życie nigdy nie będzie w 100% szło po Twojej myśli. Zaakceptuj, że urodziłeś się na tym świecie, by przejść określoną drogę i zawsze będą na niej przeciwności.
Zaakceptuj to wszystko, a będziesz znacznie szczęśliwszy niż jesteś!

3. AMBICJA

Jeżeli już jesteś wdzięczny za wszystko co masz; jeżeli zaakceptowałeś swoje gorsze chwile w życiu to przyszedł czas na coś, co pozwoli Ci na pełnię szczęścia – AMBICJA!
Człowiek szczęśliwy to taki, który ciągle się wspina na szczyt, a nie ten, który na tym szczycie siedzi i bezcelowo dłubie w nosie.
By pielęgnować swoje szczęście i utrzymywać stan, w którym WIESZ po co wstałeś tego ranka, potrzebujesz CELU!
Celu, który będzie Cię napędzał do działania; cel, który będzie zainspirowany ludźmi, których podziwiasz!
Twój umysł potrzebuje tego jak Twój organizm tlenu! Bez tego nie wiesz co robić, gdzie iść, po co żyć! Masz przed sobą mapę, codziennie przechodzisz kilkaset kroków, jednak bez celu, konkretnego i osiągalnego, robisz te kroki w zupełnie innym kierunku każdego dnia!
Przez to bezsensownie kręcisz się w kółko albo poruszasz się w jakimś kierunku, ale tak właściwie nawet nie wiesz po co!
To jest to, na czym powinieneś się skupić. Znaleźć CEL swojego życia. 
Chcesz wiedzieć jaki jest mój? Proszę! Mam go w przypomnieniach w telefonie. Codziennie o godzinie 10:00 dostaję powiadomienie o takiej treści:

„MISJA ŻYCIA
Sprawić, żeby moja firma była biznesem, który pracuje nawet wtedy, gdy ja nie pracuje.
Wolny czas spędzam na prowadzeniu kanału na YouTube, szkoleniach i powiększaniu potencjału innych ludzi.”

Rozumiesz? Tak to ma wyglądać!

Mam nadzieję, że ten post pozwoli Ci na doświadczanie wdzięczności każdego dnia; na zaakceptowanie wszystkiego, co Cię spotyka i wzbudzi w Tobie ogrom ambicji!

Powodzenia,

k.

Mentalność człowieka sukcesu

Zasada jest prosta.Chcesz sukcesu? To po prostu się NIE PODDAWAJ. 

To się tyczy biznesu, pasji, związku – WSZYSTKIEGO. 

  
Rodzimy się słabi. Boimy się konfrontacji i bycia INNYMI. W szkołach uczą nas schematów. Uczymy się działania w zgodzie z ogólnie przyjętymi zasadami. Mówią Ci: „Chcesz byc kimś? Musisz się uczyć z TYCH podręczników. Musisz iść na TE studia i poświecić swoje marzenia. DOROŚNIJ!” – mówią Ci. 

Wiesz dlaczego Ci tak mówią? Bo oni tak zrobili. 

Mówię Ci to jako uczeń, który z gimnazjum wyszedł ze średnia 5,2. 

Mówi Ci to jako student, który zawalił 2 kierunki studiów i (ledwo) kończy trzeci.

NIGDY nie zarobiłem pieniędzy na tym, czego nauczyłem sie w szkole. Wszystkie pieniądze zarobiłem na tym, że zamiast uczyć się na sprawdziany w liceum – realizowałem swoje pasje. 

Spędzałem setki, tysiące godzin robiąc to, co czuję. 

Teraz w 5 dni pracy mogę zarobić 20 000 zł. Tyle, co rocznie zarabia większość moich rówieśników (chyba, że wyjechali za granicę, ale ja naczyń po Angliku zmywać nie będę – sorry). 

Dodatkowo zarabiam na swojej pasji. 

I wiesz co? 

Patrzę na rówieśników. Tych, ktorzy sie ze mnie śmiali, że mam 2 z Chemii, że jestem zagrożony z Geografii i z Polskiego. 

Teraz mogę pojechać tam gdzie zechcę, chociaż z pamięci nie wiem gdzie to leży na mapie.

Teraz piszę posty, które czytają tysiące osob, chociaż na „polskim” z wypracowań dostawałem 2, bo „nie trafiałem w klucz”.

Fuck IT!

Nie trafiaj w klucze! Jestem klucznikiem i tworzę klucze pod zamki, które chcę otworzyć. 

Nie mówię Ci, że masz olać szkołę. Mowię Ci, żebyś ją olał, jeżeli czujesz, że przychodzi Ci z łatwością robienie czegoś, co inni mogą tylko z trudem naśladować!

Tam kryje się bogactwo! Tam powinieneś nakierować swoje zaangażowanie. 

I pamiętaj – to jest trudne. 

Będą się z Ciebie śmiali. Będą mieli Cię za dziwaka. Będziesz przez dłuższy czas pośmiewiskiem i powodem wielu żartów. Ja byłem…

I wiesz co? Teraz to ja się śmieję. Widzę jak pracują dla ludzi, z którymi ja spotykam się na lunch. 

Tak wyglada życie z perspektywy CEO. Jestem ponad nimi. Ty też mozesz. 

Jedna cecha, która uchroni Cię od porażki

Robiłem w życiu wiele rzeczy.

Byłem piłkarzem, kujonem, raperem, producentem muzycznym, grafikiem, blogerem, vlogerem, specjalistą Social Media i biznesmenem.

Każda z tych rzeczy przyniosła mi większe i mniejsze sukcesy jednak to, co uderza najbardziej to fakt, że żadna z nich tak naprawdę nie jest to jedną jedyną, której konsekwentnie chciałem się trzymać.

Jako piłkarz jeździłem na testy do Szamotuł i wiele osób stawiało na mnie jako talent wróżąc wielką karierę piłkarską.
Jako raper nagrałem z kilkoma, których dzieciaki mają płyty na półkach i poznałem ich jeszcze więcej.
Jako kujon do gimnazjum radziłem sobie świetnie, aż do momentu, w którym odezwała się moja buntownicza natura, bo przecież „średnia nie ma znaczenia przy rekrutacji na studia”.
Specjalistą Social Media jestem zawodowo, vlogerem okresowo, blogerem – sami wiecie – a biznesmenem jestem pół na pół (zależy od humoru).

Chciałem Wam zwrócić uwagę na jedną rzecz w tym wszystkim.

Skoro robiłem naprawdę wiele rzeczy imponujących dla danej społeczności w każdej z tych dziedzin, dlaczego żadnej z nich nie trzymam się teraz?
Dlaczego żadna z nich nie zarabia dla mnie pieniędzy?
Dlaczego z żadnej z nich nie jestem się w stanie utrzymać?

Powiem Wam dlaczego. Właśnie teraz drodzy czytelnicy.

Jest JEDNA RZECZ, która wyróżnia ludzi sukcesu, od ludzi zwykłych (to mój blog – nie bójmy się tego słowa).
Tą rzeczą jest właśnie konsekwencja.

focus

To konsekwencja, focus, skupienie i wyostrzenie wszystkich zmysłów na jednej jedynej rzeczy pozwala Ci robić rzeczy WIELKIE.
To zaangażowanie 100% swoich myśli, działań, wyobrażeń na jednym celu pozwoli Ci osiągnąć mistrzostwo w danej dziedzinie.

Nie możesz pozwolić sobie na zmienianie zainteresowań co 2-3 miesiące.
Przepraszam – możesz!

Możesz wszystko, ale robiąc wszystko, nie robisz tak naprawdę nic, a robiąc nic – nawet nie łudź się, że będziesz miał jakiekolwiek efekty.

Jeżeli usprawiedliwiasz zmienianie zainteresowań szukaniem siebie – nie ma problemu! Nie zabraniam.
Mówię Ci tylko, że ja poprzez skupienie swojej energii na jednym działaniu, które w danym momencie jest dla mnie najlepsze (i sam sobie stwórz definicję „dla mnie najlepsze”) zarobiłem w 7 dni pracy 20 000 zł.

AŁA.

To był cios. Jako CEO firmy wziąłem się w końcu za siebie.
Określiłem jasno, że czas na vlogi, filmy, muzykę, pasje jeszcze przyjdzie.
Potrzebuję teraz firmy, która będzie biznesem i będzie zarabiała nawet wtedy, gdy ja pracował nie będę. WTEDY przyjdzie czas na pasje.

Uwierzcie mi – dla kreatora nie ma nic bardziej wyzwalającego niż jasne określenie JEDNEGO priorytetu.

Zróbcie to.
Wybierzcie JEDNĄ rzecz (np. do 18.06 schudnę 10 kg; rozwinę biznes generując 50 000 zł miesięcznie) i skupcie CAŁĄ swoją uwagę na tej rzeczy.
Pozbądźcie się wszystkiego co Was ogranicza, dekoncentruje i wybija z rytmu.

Tak to robią najlepsi.

Zastanawiacie się na pewno jak to jest, że bogaci zdywersyfikowany portfel inwestycyjny: sieć restauracji, giełda, firma transportowa, biznes rodzinny i jeszcze sklep internetowy i jakoś dają radę?
Powiem Wam jak dają radę.

Najpierw zbudowali jedną restaurację.
Zatrudnili do zarządzania odpowiednich ludzi.
Otworzyli kolejną.
Później sieć restauracji.
Wprowadzili je na giełdę.
Płacąc za jedzenie przewoźnikowi, bardziej opłacało im się kupić dostawczaka i przywozić sobie samemu zatrudniając 2 ludzi.
Później kupili 2 auta; drugie pracowało dla innej restauracji.
Zatrudnili więcej LUDZI.
Przyszedł człowiek, który miał pomysł na otworzenie sklepu internetowego, ale nie miał kapitału.
Dali mu kapitał i mają sklep internetowy.
Ludzie.
Ludzie.
LUDZIE!

By robić wiele rzeczy na raz POTRZEBUJESZ INNYCH LUDZI.
Sam możesz robić jedną rzecz.
Skup się na tym, a odpowiedni ludzie pojawią się sami.

Dawno mnie tu nie było, ale będę wracał częściej.
Miło skrobnąć coś wartościowego dla ludzi, a rezygnuję już z prawie wszystkiego na rzecz mojej firmy.
Wrócę do Social Media jako milioner.

Love it or hate it.
Jestem skupiony – w końcu!

k.

PS. A tutaj ten sam przekaz w formie -> VLOGa.

***************************

Czekasz na kolejny wpis ?

Daj mi znać w komentarzu tutaj lub na moim profilu Facebook: http://www.facebook.com/belzkamil
http://www.instagram.com/kamilbelz

Dlaczego nie warto być agresywnym? Historia z życia.

Historia z dnia dzisiejszego.

Jadę tramwajem do moich Przyjaciół na herbatkę.
W tramwaju jak zwykle – siedzę, czytam książkę i raczej niezainteresowany światem zewnętrznym zanurzam się w lekturze Eckhart’a Tolle „Potęga teraźniejszości” ucząc się o umyśle.

W pewnym momencie jednak mój mózg dostał bardzo drastyczny sygnał.

W okolicach łydki i piszczela poczułem niesamowity ból. Tak silny, że momentalnie zrobiło mi się słabo. Podnoszę wzrok, a nade mną prostuje się mężczyzna cofając nogę, którą przed chwilą z całej siły mnie kopnął i krzyczy:

– „I co pedale? Nóżka na nóżkę? Chcesz w ryj?”

Wszystko trwa kilka sekund.

Podnoszę na niego wzrok mocno zszokowany. Widzę postać: 165 cm wzrostu, średnia postura – spokojnie dałbym mu rade w konfrontacji.

Organizm zaczyna wytwarzać adrenalinę jednocześnie redukując ból do zera. Spoglądam na gościa, on patrzy na mnie.
Zaczynam mieć myśli obronne. Uderzyć go w krocze, czy w szyję. Zerkam na prawo i widzę jego kumpla: 180 cm wzrostu, postury podobnej do mojej. Z nim mogłoby być ciężko.

Patrzę mu głęboko w oczy, mijają 3 sekundy od zajścia i nagle czuję jak adrenalina opada. Uspokajam się.

Trwamy tak w bezruchu w sumie 10 sekund, w trakcie których ja zaczynam dostrzegać kilka faktów: jest albo pijany, albo zaćpany (albo jedno i drugie na raz), jeżeli zareaguje agresją, najprawdopodobniej nic to nie da, bo odpowie tym samym; każde słowo wypowiedziane w kierunku takiego idioty nic nie wskóra; przypominam sobie ostatni wers Tolle, który pisze, że umysł można wyłączyć.

Wyłączam się… Facet stoi przy mnie w bezruchu, a w mojej podświadomości jakby oddalał się coraz bardziej i bardziej… Staje się coraz mniej istotni i mniej znaczący…

Po tych 10 sekundach odzywa się jego kumpel:

– „Ej, durniu co Ty robisz? Co Ci on przeszkadza? Chodź wysiadamy…” – i ruchem ręki zabiera go ode mnie do wyjścia.

Zrobili dwa kroki po czym napastnik wyciąga z kieszeni nóż około 20 centymetrowy i mówi do kumpla:

– „Co się przejmujesz. Najwyżej pedał by dostał pod żebra i chuj.”

  
Zbladłem. Świat się zatrzymał na kolejnych kilka sekund, które znowu wydawały się jakby wiecznością.

Nagle zacząłem uświadamiać sobie, jak wielka mądrość się we mnie obudziła.
Jak wielką głupotą byłoby zareagowanie na agresję tym samym.
Gdyby tylko moje „męskie ego” przejęło nade mną kontrolę – mogłem zostać dźgnięty nożem.
Mogłem mieć poważny uszczerbek na zdrowiu lub nawet stracić życie i to w tak durny sposób…

Kochani – nie reagujcie w takich sytuacjach.

Jedyne racjonalne wyjście to defensywa. Odsuńcie się jak najdalej.
Nigdy nie wiecie kim jest Wasz przeciwnik.

Pocałowałem książkę Eckhart’a, opowiedziałem tę historię znajomym – ku przestrodze, aby przypadkiem nigdy nie bronili swoich kobiet grając bohaterów, tylko brali je pod siebie i nogi za pas.

To nie jest tchórzostwo.
To jest rozwaga i dojrzałość.

Boże dziękuję za te wszystkie książki.
Chyba dzisiaj inwestycja się zwróciła.

***************************

Czekasz na kolejny wpis ?

Daj mi znać w komentarzu tutaj lub na moim profilu Facebook: http://www.facebook.com/belzkamil